Słowo pikselem się stało

Budzisz się czasem rano z poczuciem niewysłowionej ulgi, że wyśniona klasówka ze znienawidzonej przed laty matematyki to tylko zły sen? Albo z niejakim żalem, że wymarzony awans i uścisk dłoni
"Dreams" - recenzja
Budzisz się czasem rano z poczuciem niewysłowionej ulgi, że wyśniona klasówka ze znienawidzonej przed laty matematyki to tylko zły sen? Albo z niejakim żalem, że wymarzony awans i uścisk dłoni prezesa to jedynie kacowe majaki doświadczane nad ranem? No to teraz możesz wszystko, co tylko zechcesz, zapisać na twardym dysku swojej PlayStation. I równie łatwo usunąć niepożądane. Ty tu rządzisz. To twoje sny. Tylko potem podziel się nimi z innymi.



„Dwie godzinki i się uwinę”, myślałem, instalując omawianą grę i spoglądając na pędzący pod obrazkiem pasek postępu. A gdzie tam. Nigdy się nie uwinę. Bo wydaje się, że "Dreams" oferuje faktycznie nieskończone możliwości, i to nie jest to wyświechtany frazes. Po iluś tam godzinach spędzonych przed ekranem nadal nie dostrzegam majaczącego gdzieś hen daleko horyzontu wyznaczającego koniec tej przygody. To zresztą złe podejście. O nowej produkcji działającego pod auspicjami Sony studia Media Molecule nie można myśleć jak o grze do ukończenia, bo takiego zadania nikt przed nami tu nie stawia. Ba, przeciwnie. Kończąc te wszystkie samouczki i instruktaże dopiero zaczynamy, bo to od nas zależy, jak sobie pościelimy i, co za tym idzie, czy się wyśpimy, choć pewnie powinienem był napisać – jak sobie zaprojektujemy, tak pogramy.



Mamy bowiem do czynienia z istnym narzędziem deweloperskim, które pozwoli nam stworzyć swoją grę. I nie, nie narzuci nam szablonu prostej platformówki o króliczkach i liskach (choć takie rzeczy też można). Chcesz dorobić kolejny krąg piekła do "Dooma"? Proszę bardzo. Stworzyć survival horror na planszy do złudzenia przypominającej twoje mieszkanie? Nic nie stoi na przeszkodzie. A może symulator kociej drzemki? Pewnie, da się. Da się też skomponować muzykę, namalować cyfrowy obraz i wyreżyserować animację. Rzecz jasna "Dreams", mimo przyjaznego graczowi interfejsu i kompleksowego systemu oprowadzającego nas po dostępnych możliwościach, nie zrobi niczego za ciebie. Aby wyrzeźbić coś, co ma ręce i nogi, potrzeba godzin pracy, nie zawadzi też choćby odrobinka talentu. I to nie tak, że po spędzeniu paru tygodni z projektem Media Molecule będziecie wypluwać z siebie kreskówki mogące rywalizować z tymi nominowanymi do Oscara, albo zrobicie hit taki, że kumple zapomną o wszystkich AAA na ten rok. Trzeba przecież zostawić sobie jakieś marzenia na najbliższą przyszłość, co nie?



Zresztą naprawdę nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek miał psioczyć na ograniczenia techniczne "Dreams" tylko dlatego, że nie skleci tu kolejnego sequela "Call of Duty". Aplikacja umożliwia bowiem rozkręcenie prężnie działającego przedsiębiorstwa indyczego bez konieczności zaznajamiania się z podstawami kodowania, zrobienia kursu rysunku i ukończenia terminu animatora u Tomka Bagińskiego. Kto nie dowierza, niech spojrzy na swoisty pokaz możliwości tego tytułu i odpali „Marzenie Arta”, przygotowaną przez Media Molecule grę będącą zarazem prezentacją tego, co możemy osiągnąć. Narracyjna przygodówka point & click już na wjeździe miesza się tam z platformówką i sekwencjami musicalowymi, a wystarczy zajrzeć do katalogu gier i innych rzeczy stworzonych przez graczy, aby się przekonać, że nie ma w tym blagi, taki efekt faktycznie można dzięki "Dreamsuzyskać. Co najciekawsze, doświadczenie każdego z nas będzie skrajnie odmienne nawet nie tyle na poziomie emocji, co samego obcowania z owym dziełem na poziomie interakcji, bo przecież wszyscy zaprojektujemy coś zupełnie innego i z udostępnionych produkcji innych graczy wybierzemy najprawdopodobniej różne rzeczy. I chyba tutaj, a nie w iście demiurgicznym wymiarze rozgrywki należałoby upatrywać (jak mi się wydaje nieuniknionego) sukcesu "Dreams": mamy tu niebywałą swobodę wyboru, żadnych kajdan i krat.



Bo nikt tu nie zmusza do sklejania czegokolwiek i udostępniania swoich dzieł, można tworzyć do szuflady, dla siebie, albo tylko i wyłącznie wejść sobie na tego swoistego YouTube’a dla graczy i eksplorować, kolejne partyjki przeplatając oglądaniem stworzonych przez ludzi animacji. Część to ewidentne spełnianie, nomen omen, popkulturowych marzeń, bo jest tu sporo gier o superbohaterach, autorskich reinterpretacji klasyki albo reżyserskich prób z ukochanymi postaciami, ale też i sporo świeżutkich treści. Czas pokaże, czy Media Molecule udało się stworzyć swoiste perpetuum mobile, czyli grę napędzaną kolejnymi grami, lecz już sama próba może być pierwszym krokiem ku czemuś zupełnie nowemu. Jakkolwiek się stanie… dream on.
1 10
Moja ocena:
9
Krytyk filmowy i tłumacz literatury. Publikuje regularnie tu i tam, w mediach polskich i zagranicznych, a nieregularnie wszędzie indziej. Czyta komiksy, lubi kino akcji i horrory, tłumaczy rzeczy... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones